Cały czas poszukuję światłości w swym życiu. By ta światłość pochłonęła ciemność mej frustracji. Czuję palący gniew, który karmi się moją frustracją. Gniew ten prosi, jak w utworze SynthAttack: „ feed my rage ”, czyli „ nakarm moją wściekłość ”. Gniewu ten żywi się moim słabym umysłem, bo umysł mój nie znajduje się już oparcia w ideach tego świata, a ja czuję się pozostawiony samemu. Czemu moje myśli wciąż pragną nagrody? Czemu mój umysł pragnie hymnów na jego cześć? „ Wiem, że nic nie wiem ”: tak rzekł w starożytnej Grecji Sokrates. I tak – wiem, że nic nie wiem. Czy to jest właśnie oznaka tej inteligencji, tej inteligencji, której za potwierdzeniem w swym wnętrzu tak bardzo tęsknie, jak tęsknił król Dawid za Bogiem w biblijnym psalmie nr 63? I tak, może i jestem narcyzem, co pragnie bezustannie uwagi i potwierdzenia, że jego wiersze, jego myśli, jego idee są naprawdę coś warte dla tego świata i są dla niego pożyteczne, a nie topi się w rzece melancholii, która w swą najgłębszą toń
Schizooceany, schizolasy, schizowojny - czyli to, o czym opowiada schizofrenik, na swój własny, (nie)unikalny sposób, by czytelnicy ujrzeli to, co ja widzę w swojej głowie, a często się tego boję. I pamiętajcie, ta schizofreniczna poezja to tylko środek, która jest zwierciadłem mych marzeń i lęków, a dzięki której uwalniam te parzące wody, które zalewają mój umysł w czasie schizofrenicznego ataku.