Gdy słucham "Too much love will kill you" Queen'a, zastanawiam się, tak jak Freddie Mercury w tej piosence: "jakby to było, gdybyście byli na moim miejscu?" Rodzice, przyjaciele, siostro, i wy, czytającego tego bloga - jakby wyglądało me życie bez schizofrenii, jakby wyglądało, gdyby ona was obezwładniła? Czasem zdaje mi się, że widzę więcej, więcej czuję i me zmysły są bardziej uwrażliwione, tylko czy kogoś to obchodzi? Czy dzisiejszemu światu na coś się przydam? Tak ciężko pokochać mą kochankę, Schizofrenię, lecz ona po moich śladach chodzi, i w me zakamarki duszy natrętnie zagląda, przygląda mi się, a ja się czuję chorobliwe zakłopotany. W wiedzy poszukuję uwolnienia od niej, gdy czytam o uchodźcach greckich i macedońskich, uciekających przed wojną domową w Grecji w latach 1946-1949, gdy czytam o historii i współczesności Azji Środkowej, i gadają, że mądrości niezbadane głębiny w umyśle mam umieszczone, i gadają, że piękna duszą poetycką ci los ofiarował. Ec
Schizooceany, schizolasy, schizowojny - czyli to, o czym opowiada schizofrenik, na swój własny, (nie)unikalny sposób, by czytelnicy ujrzeli to, co ja widzę w swojej głowie, a często się tego boję. I pamiętajcie, ta schizofreniczna poezja to tylko środek, która jest zwierciadłem mych marzeń i lęków, a dzięki której uwalniam te parzące wody, które zalewają mój umysł w czasie schizofrenicznego ataku.