Nie stąpam po twardej
ziemi – cały czas brodzę w bagnie miękkiego światopoglądu,
jego brudna i mętna toń woła moje myśli, woła za pewnym gruntem,
za Ceroklisem*, by ten grunt wydawał realne plony, soczyste i
doskonałe w smaku, lecz cały czas jest on pochłaniany przez
tętniący gigantycznym ogniem żar Heliosa**. W mym umyśle chcę
mieć swoją twierdzą, zbudowaną z najtwardszego kamienia, a nie ze
spróchniałego drewna, którego gnębi notoryczna i nieustępliwa
śmierć. Gdy me oczy stykają się z innym oczyma tego świata, gdy
słowno-liczbowy sygnał nadaję w eter jakby radiostacja, gdy sygnał
ten odbierają cudze umysły, których nikt i nic nie może fedrować,
uświadamiam swoją miałkość, zaś swoją Polskę zastaje
murowaną, a zostawiam drewnianą. I jakże jest to liche, kruche, aż
chce się powiedzieć, wybitnie nadwrażliwe drewno, którego już
nie tarany nie muszą przemóc, a bramy zbudowane z tego surowca
rozbije w najdrobniejszy pył jedynie powietrze wydmuchane z ust. I
cały ten oto mój świat chętnie zaprasza w gościnę stany
depresyjne, których przykry zapach kloaczny roznosi się w
najodleglejszych zakamarkach mego umysłu. Jakże moje ego nie znosi
tego życia, jakże moje życie nie znosi ciągłej niepewności, że
jutro moja twierdza znów zostanie zburzona, chociaż wzniesiona
dopiero w połowie! „Uderz, wyrwij choć skrawek swej
najmocniejszej na świecie pewności, odetnij mieczem głowę Hydry,
której łby pożerają twoją twierdzą!” - to chcę
wykrzyczeć, to chcę oznajmić wszystkim, że w mej czystości
mnóstwo jest dokuczliwego brudu, że mój nektar to cykuta, że moja
ambrozja to rozgotowany, mdły ryż albo owoc wilczej jagody. Moja
egzystencja zatopiona w otchłani wiecznej ciemności woła do walki,
na jej twarzy maluje się berserk, lecz z oblicza berserka spływają
łzy, nie przezroczyste, oj nie, lecz krwawe, świdrujące w oczy
innych najczerwieńszą z czerwonej krwi. Nie stąpam po twardej
ziemi, i nie ulatuję szczęśliwy w białe chmury zawieszone na
nieboskłonie, by rzucić z szyderczym uśmiechem najokrutniejsze
przekleństwa w stronę bagna miękkiego światopoglądu, by ono
wiedziało o utraconej na zawsze ołowianej koronie miękkiego
światopoglądu. Nie stąpam po twardej ziemi – lecz żaden żywot
na ziemi, tu na ziemi, nie wejdzie na widzialne pastwiska
wieczności... Bo ich nie ma... I w tym utwierdzona moja szara
nadzieja...
* - prałotewski bóg urodzaju, czczony na ziemiach obecnej Łotwy do XIII-XIV wieku;
** - starogrecki bóg słońca.
Komentarze
Prześlij komentarz