Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2018

Spowiedź schizofrenika, czyli może, może, ale...

Czasami zagubienie mnie ogarnia, tworzy wokół mnie gęstą, czarną mgłę. Ta czarna mgła wygnała światło jasnego słońca, której ciepło karmiło ciało dobrą energią, karmiło ducha dobrym słowem, które choć niewypowiedziane nigdzie, to kręte drogi jak górskie drogi, kręte drogi mego umysłu uzdrawiało, sprawiało, że te kręte drogi wchłaniały jej lek jak ludzki organizm wchłania aspirynę, by uśmierzyć ból głowy. A ten lek na wyprostowanie krętych dróg jasne kolory rysował wokół mnie, wokół mojej osoby. Im bardziej się starzeje moje ciało, które choć na moje oko nadal młode, to zdające sobie sprawę, że każdy wczorajszy dzień odchodzi do historii, staje się tylko kronikarskim zapisem, który już nigdy nie doczeka się ponownej projekcji. Im bardziej się starzeje moje ciało, tym ono bardziej jest świadome egzystencjalnej pustki mojego ego, mojej jaźni, samotności pośród tłumu. Nie jestem sam, lecz zarazem jestem sam. Sam ze swoją schizofrenią, sam z demonami dręczącymi mnie, sam z... wieloma rze

Wolność moja kochana, wolność moja jedyna, czyli szukam wspólnej krwi, wspólnego umysłu i wspólnej ziemi

Od kilku dni moją duszę dręczy ktoś, kogo obecność szczególnie boli i przy nim nagle proste, świetliste drogi stają się mrocznymi, krętymi manowcami, gdzie za zakrętem może czekać śmierć za życia – jest to kryzys. Ten kryzys jak Trójjedyny Duch Święty(gwoli ścisłości, nie chciałem urazić uczuć religijnych chrześcijan, po prostu takie porównanie weszło mi do głowy :-P), przybrał postać kryzysu osobowości, kryzysu wartości i przede wszystkim – kryzysu wiary. Nie wiem, kim jestem, nie wiem, jakie wartości obrać za priorytety, i nie wiem, czy moja wiara, moja religia jest tym, w czym noc mej duszy stanie się słonecznym dniem. Jestem jak Johnny English – nie wiem, co to ból, nie wiem, co to strach, i nie bójmy się tego powiedzieć, nie wiem nic. Jestem poszukującym człowiekiem, w przystaniach tego świata szukam bezpiecznego mi bastionu, pływam po morzach i oceanach tego świata, a mój umysł wciąż niespokojny, umysł, którym targają skrajne emocje, bo zawsze tkwi w bagnie i porywa go odór tego

Wojna trwa, kolejna bitwa zwyciężona

W każdym zakątku świata, w każdej kropli ciepłego i chłodnego deszczu, w każdym promieniu słońca, co otacza aurę mego ciała i mej duszy, szukam sensu mojego życia, szukam tego, co stanowi moje ja i gdzie te ja mogę odnaleźć w tym świecie, Jawii i Midgardzie, z którą jestem w jakiś sposób zespolony, jak każda z istot je zamieszkujące. Bo ileż można uciekać pod skrzydła świątyni, zwanej wiarą, ileż można stawiać szklane ściany głuche między mną a innymi ludźmi, ileż można się rozczarowywać, gdy twe ciało i twój umysł kontaktuje się z innymi ciałami i umysłami, a odnajduje ból, nie znajduje wspólnych punktów, co powoduje, że oni nie potrafią zrozumieć mnie, a ja nie potrafię zrozumieć ich, ileż można się poddawać falom muzyki, która niczym narkotyk niesie w niezbadane, przyjemne obszary, ale na tych niezbadanych i przyjemnych obszarach ma dusza znajduje już cierpiętnicze pola nicości. Teraz chciałoby się powiedzieć, że moja ulubiona pora roku to pora umierać, lecz gdy własnowolnie podą