Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2020

W ogniu serc, w ofierze tej absurdalnej kobiecie

 Cóż mi po tobie, królowo schizofrenio, że wskazujesz mi transcendentalny nieboskłon, że swą ręką wskazujesz mi te pola powabne, gdzie w słońcu skąpana odpoczywa moja dusza, że swą dłonią ukazujesz jaśniejący las, którego miriady drzew mają być mym błogim azylem, kiedy myśl prześladuje mój umysł, że ta wrażliwość, którą wzniosłaś, królowo schizofrenio, na piedestał, by odziała się w królewskie szaty i by nad głową utwierdzić aureolę, świadomość przynosi memu męczliwemu życiu, że ona jest klątwą, której heretyckie słowa mówią, że nie wpisuję się w narody tego świata, że narody tego świata obojętnym wzrokiem malują ciebie, wrażliwości tak piękna, tak złota, tak umajona szlachetnymi kamieniami, że aż straszna, że aż twój wzrok orientalny ukłon każe bić zawzięcie w ścianę ziemi. Nie mi już powierzyć ducha schizofrenika Welesowi, tym bogom odległym już o wieki stąd, nie mi już powierzyć ducha gdzieś może majaczącego w chmurach, który cierpliwie i łagodnie czeka na kolejny krok inkarnacji. K

Królowa karma, czyli delirium tremens na trzeźwo

  Smutne drogi schizofrenii, w Drugim Świecie paradom potępionej psyche przewodzi, bo opętana jest, bo widać wszędzie jej działania, wszędzie jej myśli, wszędzie jej słowa, ona się pyta świata: " czy ma taka cena, że za me trzeźwe delirium tremens ideały goreją w mym umyśle?". Dusza jej nie godzi się ze światem, marzycielskim potokom aż do morza sielankowych wizji pozwala się nieść, bo w nich pocieszenie może odnajdzie, choć dla innych będzie to złudzenie przerażające, złudzenie, przywdziane w bratki, róże i lawendy, a tak naprawdę zgniłe, sfermentowane od codzienności świata. Karmo, jeśli podróżujesz po wyspach i kontynentach tego świata, twój ocean zalewa myśli i uczynki dusz, to zabierz mnie ze sobą na swoje wojaże, otul mnie, do serca gorejącego od ukojenia przygarnij swe zagubione dziecko, bo czas nadejdzie taki, że to ciało znieruchomieje, że to ciało śmierć oddzieli od snu, a może ja znajdę się na innej wyspie, innym kontynencie, choć żyć mogę nadal tu pośród Alp, Karp

Tej wolności piękna utopia, tej wolności świat wiekuisty

Za sobą pozostawiam swe truchło, na żer ptakom, które gdy poniosą ku słońcu kęsy mej skóry i mych mięśni, znikną bezszelestnie i bezpowrotnie w jego żarze. Spójrz w moją twarz, Stwórco wszystkiego co żyje, i wszystkiego co żyje, lecz jest martwe! Dlaczego miliony dziegci spalają się w ogniu wolności, na cześć jakiego okrutnika ta milcząca ofiara? Nasza utopia, na której niebie pędzą niczym myśliwce zakodowane, komputerowe informacje, na której powierzchni pędzą niczym pocisk wystrzelony z armaty auta, na uświęconych autostradach między punktami czołowymi, ona nie potrzebuje smaków naszych dzieł, wśród chłamu na skrajach miast zlewają się z ziemią i powietrzem nasze uczucia bez uczuć, nasza śmierć już nas ewangelizuje. Nasza utopia swoje zwycięstwo ogłosiła, nasza utopia na piedestały złote wyniosła logikę i rozum, nasz świat wolności nie potrzebuje naszych dzieł, nasz świat wolności bezmiar wolności otoczył troskliwie jak boskimi ramionami naszą nową utopię, jej zapach czuć, gdy budzą

W poprzek dróg żywota, na ścieżce... ku bramom wybawienia?

Umiera i powstaje moja schizofreniczna osobowość, ogień życia zakrywa lód śmierci, a lód życia zakrywa ogień śmierci. Wieczne to wydarzenia, choć jak my, ograniczone wszelkim czasem. Słyszę głosy płynące przez Bałtyk mojego umysłu, gdy kurtyna wieczoru kończy przedstawienie dnia na deskach teatru życia. Rano przez przemysłowe, górnośląskie pejzaże zmierzam do zabrzańskiego Grunwaldu, tam wszystkie moje i ich słowa palą w ofierze życiu ciało mojej schizofrenii, lecz wraca tego samego dnia, by kolejnego dnia siebie ofiarować. Koło jej życia perfekcyjnie zamknięte, ciągle w tanecznej ekstazie z matką reinkarnacją. Ogień życia zachwyca się przymiotami świata, lód śmierci zmierza do krematorium. Lecz teraz więcej mnie w ciałopaleniu niż w pulsie życia, okrążającym cały kosmos, całe boskie stworzenie. Nie ma mego ciała, opierającego się wiatrom egzystencji, jest tylko mój popiół, który pisze moją biografię wichrem na nieboskłonie.Wy jej nie widzicie, ale ja ją widzę, wy jej nie słyszycie, le