Gdy słucham "Too much love will kill you" Queen'a, zastanawiam się, tak jak Freddie Mercury w tej piosence: "jakby to było, gdybyście byli na moim miejscu?" Rodzice, przyjaciele, siostro, i wy, czytającego tego bloga - jakby wyglądało me życie bez schizofrenii, jakby wyglądało, gdyby ona was obezwładniła? Czasem zdaje mi się, że widzę więcej, więcej czuję i me zmysły są bardziej uwrażliwione, tylko czy kogoś to obchodzi? Czy dzisiejszemu światu na coś się przydam? Tak ciężko pokochać mą kochankę, Schizofrenię, lecz ona po moich śladach chodzi, i w me zakamarki duszy natrętnie zagląda, przygląda mi się, a ja się czuję chorobliwe zakłopotany. W wiedzy poszukuję uwolnienia od niej, gdy czytam o uchodźcach greckich i macedońskich, uciekających przed wojną domową w Grecji w latach 1946-1949, gdy czytam o historii i współczesności Azji Środkowej, i gadają, że mądrości niezbadane głębiny w umyśle mam umieszczone, i gadają, że piękna duszą poetycką ci los ofiarował. Ech, może to i prawda, absolutna prawda o mnie, lecz trapi me niepocieszenie, mentalne nieszczęście, która wartością przewyższa rzeczywistość, w której się znajduję - wartość ta jest negatywna, rozsadzająca mego ducha. Gdy byłem na zjeździe rodzinnym na Suwalszczyźnie w czerwcu br., R., mój kuzyn, rzekł mi, że jest oniemiały od stanu mej wiedzy, wręcz tym zachwycony - R., cóż mi po tej wiedzy, gdzie ją wykorzystać, kiedy okazuje się niepraktyczna i powtarzalna, przyszłość jest w tobie, R., w twoim ręku jest niezbity dowód dla lepszej przyszłości, naprawiaj maszyny i zarabiaj na tym, dużo zarabiaj, to, że ja wiem o pewnych mało znanych faktach, nie utoruje mi drogi do mego lepszego świata, to, że ma dusza jest zapisana w literach wierszy, nie wrzuci do mej kieszeni miedzianego grosza. Ma dusza spragniona miłości, poszukuje ją w rzekomym bagnie śmierdzącym, jakim jest Badoo - a gdzie indziej w odmętach Internetu ją odnajdzie? Ma dusza tęskniąca za miłością, ona mym sensem niezaprzeczalnym, ona pierwszą i ostatnią myślą każdego dnia, snem nachodzącym mnie każdej nocy, utopią i planetą Zenn-La, Edenem i Hiperboreą. Tak, ma dusza pusta, choć pełna wiedzy, ma dusza próżna, bo miłości nie dosięga, uciekła poza znany, widzialny mi świat. ZE SCHIZOFRENICZNYM POZDROWIENIEM - SchizomaN
To, co wyrasta w mojej duszy, ten korzeń jak rak toczący się, odbiera soki temu drzewu życia, które ma mnie uspokoić, zaprosić do pałacu mojego umysłu świetliste istoty, które krwawą bitwę obróci w pokojowe przymierze. Gdy czas goni nas, słyszymy na naszym spoconym karku jego ciężki i nierównomierny oddech. Ten neurotyzm ze schizofrenią zmieszany – jak te dwie skonfliktowane strony zaprosić do rokowań, pokazać im te mityczne centrum, w którym bojaźń nie wznieci płomieni urojeń, nie skuje lodem strachu przed odjeżdżającym autobusem czy pociągiem? W tych korzeniach krzyczy milczenie, które nie chce się bać świata, spełnić jego podstawowe oczekiwania, lecz perfekcjonizm drwi ze mnie, może powinienem medytować nad rzeką wrzeszczących lęków, i magiczną sztuczką obrócić tą rzekę w taflę jeziora, które zakryje głębiny mętne od schizofrenicznych orgii, a na jego powierzchni tylko spokój, spokój, który dla mnie może być pozbawiony wszelkich odcieni radości, lecz ten spokój chce na tron myśli
Cześć,
OdpowiedzUsuńMam podobne myśli. Jakby wyglądało moje życie bez schizofrenii.
Nie życzę nikomu, żeby schizofrenia go dopadła.
Czasem myślę, że gdybym wyzdrowiał całkowicie, to
może miałbym wtedy łatwiej. Kto to wie.
Pozdrawiam Cię i będę zaglądać na Twojego bloga. :)
SCHIZOFRENIK